.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ XVII

A dodam, bo jak nie dodam to znowu coś poprawię i skończy się tak, że cały rozdział zmienię.
Nawet, że troszkę mi się podoba, jest taki o wszystkim i o niczym. Mam nadzieję, że podzielicie moje odczucia. 

Ten rozdział powstawał tak długo, że nie wiem co Wam zaproponować do słuchania, pamiętam jedynie, że część pisałam przy
Tekstem chyba ma się do treści nijak, ale najważniejsze to żeby dobrze wam się przy tym czytało, a wychodzę z założenia, że jak mi się przy czymś dobrze pisze to będzie wam się dobrze przy tym czytało. 
Jak znajdziecie coś odpowiedniejszego to koniecznie piszcie w komentarzach!



Kiedy się obudził, w jego głowie wciąż szumiało od nadmiaru alkoholu. Podniósł się z łóżka na łokciach. Rozejrzał się niemrawo po dormitorium, jego wzrok padł na leżącą obok niego dziewczynę. Jej niemalże czarne włosy leżały rozsypane na kremowej poduszce. Z jej policzków nie zniknęły jeszcze szkarłatne rumieńce. Szybko wciągnął na siebie spodnie i koszulę od wyjściowej szaty, uważając by nie obudzić dziewczyny.
Podszedł do łóżka na którym spała i złożył delikatny pocałunek na jej malinowych, lekko rozchylonych ustach. Rosie zamruczała cicho, obracając się na plecy. Otworzyła nieznacznie oczy, mrużąc je przed wpadającymi do pomieszczenia promieniami zimowego słońca.

            - Dzień dobry Księżniczko, zaraz śniadanie. – Black uśmiechnął się do niej promiennie i ucałował jej czoło, a zaraz po tym opuścił pokój. McRain westchnęła cicho z powrotem opadając na poduszki. Przejechała dłonią w miejscu gdzie przed chwilą leżał Syriusz, a zaraz potem palcami drugiej ręki dotknęła swoich ust. Zachichotała cicho, okrywając się szczelniej kołdrą, z której wciąż bił JEGO zapach.

***

            - Rogacz to była jedna z najlepszych nocy w moi… - Łapa zatrzymał się w pół kroku, zaraz po tym jak z hukiem otworzył na oścież drzwi od męskiego dormitorium. Na jego łóżku w najlepsze spała Ruda, a Rogacz jak gdyby nigdy nic paradował w samych dżinsach po pokoju, szukając swojej granatowej bluzy. Black skrzywił się, widząc śpiącą w jego łóżku rudowłosą. – Stary, no nie mów, że zrobiliście to na moim łóżku! My z McRain oszczędziliśmy tego Lilce! – warknął z wyrzutem arystokrata. Potter wywrócił oczami z dezaprobatą, wciągając na siebie białą koszulkę.

            - Nic nie było. – odparł spokojnie, zapinając zamek bluzy. – Dokończyliśmy z Evans jedynie nasze zapasy Ognistej. – w jego oczach rozbłysła niebezpieczna iskra, gdy spojrzał na przyjaciela.

            - Nic? Zmarnowałeś tę noc kolego… - Syriusz poklepał przyjaciela po ramieniu. – My z Rose nie próżnowaliśmy, jestem straaaaasznie niewyspany. – ziewnął przeciągle po czym zamknął się w łazience, mocno trzaskając drzwiami.

            - Blskjdhf, ksjnzoaijdię… - Lily odwróciła się na brzuch, mrucząc coś niewyraźnie pod nosem.

            - Proszę? – James nie mógł ukryć rozbawienia, więc parsknął śmiechem, uspokoił się jednak, kiedy dziewczyna rzuciła w niego poduszką.

            - Mówiłam, że zabiję Blacka, on nie potrafi się zachowywać cicho, czy on myśli, że jak wstał, to muszą wstać wszyscy?! – warknęła groźnie Evans, siadając na łóżku. Ból głowy był tak nieznośny, że Ruda ledwo otworzyła oczy.

            - A jakieś przywitanie z rana? No nie wiem, wczoraj bawiłam się wspaniale James ożeń się ze mną? – zaśmiał się Rogacz,

            - Fakt bawiłam się dobrze, dziękuję – spróbowała się do niego uśmiechnąć jednak jej twarz wykrzywiła się jedynie w jakimś nieodgadnionym grymasie. – ale nie żeń się ze mną…
            - Sama nie wiesz co tracisz – chłopak wzruszył ramionami. - Masz. – Rogacz podał jej małą fiolkę ze srebrnym płynem w środku,. Evans spojrzała na eliksir, a później na chłopaka. – No pij, pomoże Ci.

            - Wiesz, ostatnim razem jak Cię posłuchałam to skończyłam w Twoim dormitorium w dodatku pijana jak nigdy… - odparła bez przekonania, patrząc jak płyn mieni się w promieniach słońca.

            - To eliksir Syriusza na kaca, pomaga. – mrugnął do niej oczkiem, mierzwiąc sobie włosy na czubku głowy. Dopiero wtedy Evans zrozumiała jak źle musi wyglądać. Szybko wyżłopała zawartość buteleczki i poderwała się na równe nogi do lustra, wiszącego w szafie. Włosy sterczały każdy w inną stronę, a pod oczami miała sine worki.

            - Boże, jak ja wyglądam… - mruknęła, przerażona niecodziennym widokiem.

            - Jak zwykle pięknie. – tuż za nią pojawił się Potter z promiennym uśmiechem na ustach. Lily puściła jego uwagę mimo uszu, gdy z łazienki wyszedł Black. Ręcznik niebezpiecznie zwisał na jego biodrach, z każdym krokiem chłopaka obsuwając się nieco w dół. Nagi umięśniony tors prezentował się wspaniale, gdy wprost na jego klatkę piersiową skapywała z włosów woda.

            - Łapa, mógłbyś się ubrać! – prawie wykrzyknęła zniesmaczona rudowłosa, mocno zaciskając oczy i odwracając głowę.

            - A Ty uczesać! – odparł szybko chłopak, szczerząc do niej dwa rzędy białych zębów. – Ciesz się, że w ogóle się kąpię! Kiedyś z Rogaczem na trzecim roku zrobiliśmy sobie zawody, kto dłużej wytrzyma bez wody, Rogaś złamał się po tygodniu. – kończąc swoją opowieść, Syriusz nie zapanował nad niesfornym ręcznikiem, który zsunął mu się na podłogę. Lily zapiszczała cicho, ciężko nabrała powietrza, a James zaśmiał się głośno, kiedy Black jak gdyby nigdy nic, przemaszerował całkiem nagi przez dormitorium, a później zamknął się w łazience.


***

            - Nie mam pojęcia jak to się stało. – Rosaline spłonęła czerwonym rumieńcem, widząc pytający wzrok Lily. Evans starała się wyciągnąć w drodze do Wielkiej Sali od McRain, co działo się wczorajszego wieczoru. – Samo tak wyszło, ale było cudownie. – rozmarzyła się brunetka, otwierając drzwi Wielkiej Sali. W pomieszczeniu znowu stało pięć długich stołów, jednak uczniów było znacznie mniej niż miejsc.

            - To jesteście razem czy nie? – zapytała podekscytowana rudowłosa, zajmując swoje stałe miejsce.

            - Nie… Tak… Nie wiem! – zachichotała McRain. Szybko jednak się opamiętała, widząc jak do Wielkiej Sali wchodzi Syriusz z Jamesem. Prawie bez słowa zabrali się za swoje śniadania. Po chwili do ich grona dołączył Peter, który prawie usypiał na stojąco.

            - No Glizdek, widzę ciężką noc… - bardziej stwierdził niż zapytał Syriusz, dokładnie przeżuwając swoją kiełbaskę.

            - Nawet nie wiesz jak bardzo. – Pettigrew podparł głowę ręką, gryząc tosta.

            - A kogo moje piękne oczy widzą na horyzoncie! – rozpromienił się James, na widok ostatniego z huncwotów, przekraczającego próg Wielkiej Sali. Lunatyk wyglądał na jeszcze bardziej zmęczonego niż zwykle. Remus posłał im blady uśmiech i opadł na swoje miejsce, tuż koło Rosie.

            - Możemy porozmawiać wieczorem? Chcę zjeść i iść spać… - mruknął Lupin podnosząc do ust łyżkę z owsianką. Chłopcy parsknęli śmiechem, a Lily i Rosie zachichotały dziko, co szatyn puścił mimo uszu.


***

Nowy rok zbliżał się wielkimi krokami. Ostatnie dni roku to zawsze czas na podsumowanie swoich dokonań i refleksję. Ile mogliśmy osiągnąć przez te ponad trzysta sześćdziesiąt dni, a ile udało nam się zrobić. Czy dotrzymaliśmy danych sobie rok temu obietnic? Kolejny rok, to zawsze dobry pretekst na podjęcie nowych wyzwań, przedsięwzięć. Czasem też możliwość rozpoczęcia wszystkiego na nowo. Niektórzy trzydziesty pierwszy grudnia traktują jak ostatni dzień życia, inni nie przywiązują zbytniej wagi do tej daty, jednak zawsze nadejście nowego roku jest czymś szczególnym dla każdego z nas.

Po świętach, na kolacji, dyrektor Hogwartu oznajmił, że w nowym półroczu ruszą lekcje teleportacji dla uczniów, którzy ukończyli siedemnaście lat, lub mają urodziny przed trzydziestym pierwszym sierpnia, co spotkało się z ich gorącym entuzjazmem.

Od razu po kolacji, Lily swoje kroki skierowała do szkolnej biblioteki. Już od świąt zaczęła systematycznie powtarzać materiał, który mógłby się pojawić na OWUTEMACH. Pchnęła duże dębowe drzwi, które donośnie zaskrzypiały. Pani Peeks śledziła każdy jej ruch, dopóki nie zniknęła za wysokim regałem, szybko zajęła wolny stolik w najbardziej odległym kącie biblioteki. Od razu wyjęła ze swojej torby dwa opasłe podręczniki do nauki zaklęć.
Szybko przekartkowała pierwsze strony, po czym zagłębiła się w lekturze. Czytała dokładnie, zdanie za zdaniem, dopóki w pomieszczeniu usłyszała znajomy śmiech, a później tak dobrze znane jej: Panie Potter, czy już na wstępie mam Pana stąd wyprosić?, a później znowu cichy chichot chłopaka i wymuszone Przepraszam. Odwróciła się i w tym momencie pożałowała tego co zrobiła, wraz z Jamesem, przez środek biblioteki maszerowała ta sama dziewczyna, z którą Rogacz tańczył na balu. Obok czarnowłosej szła jej najlepsza blond przyjaciółka, która zazwyczaj mało się odzywała, ale sprawiała wrażenie znacznie milszej niż Elaine. Ruda odetchnęła z ulgą, kiedy usiedli w dużej odległości od niej. Wciąż zerkała w ich stronę, jednocześnie starając się wrócić do czytania, które nie szło jej za dobrze, odkąd w bibliotece pojawił się Rogacz ze swoimi koleżankami. Od kilkunastu minut starała się zrozumieć sens jednego zdania. Zatrzasnęła książkę i weszła miedzy regały, skąd miała znacznie lepszy widok na Jamesa. Siedział pochylony nad podręcznikiem i zawzięcie tłumaczył coś Elaine i jej przyjaciółce, które siedziały wpatrzone w niego jak w obrazek, chyba nie do końca rozumiejąc co Potter do nich mówi. Prychnęła cicho i przejechała palcami po grzbietach książek, szukając Zaklęcia i uroki poziom zaawansowany wydanie poszerzone o zaklęcia niewerbalne. Spojrzała na półkę wyżej, gdzie spoczywał wymieniony podręcznik. Rudowłosa wspięła się na palce, jednak wciąż była zbyt niska, żeby go dosięgnąć. Odruchowo przeszukała wszystkie kieszenie, po czym zorientowała się, że różdżka została w szufladzie w dormitorium. A gdyby teraz ktoś napadł na zamek? Przemknęło przez jej myśl, ale po chwili zganiła się za tak irracjonalne pomysły. Jakie zdziwienie ogarnęło ją, kiedy ktoś stanął tuż za nią i zdjął dla niej podręcznik. W bardzo głębokiej głębi duszy miała nadzieję, że to Potter, jednak przed nią stał ktoś inny. Nie byle ktoś, ale kapitan drużyny Puchonów w Quiditchu, wysoki szatyn o szarych oczach, Durie Logan. Rozmawiali razem już kilka razy, chłopak nawet próbował ją kiedyś zaprosić do Hogsmeade, ale rudowłosa nie była zbytnio zainteresowana.

            - To ta? – zapytał podając jej książkę i uśmiechając się do niej.

            - Tak, dziękuję. – odwzajemniła mu się pięknym uśmiechem.

            - Idziesz już do swojego Pokoju Wspólnego? – zagadnął pogodnie, podążając za nią, do stolika, przy którym przed chwilą siedziała.

            - Tak, właśnie się zbieram. – Tak naprawdę miałam tu siedzieć, aż do zamknięcia i twardo się uczyć, ale jakoś nie mogę ich oglądać… cisnęło jej się na język, jednak zachowała resztki rozumu, pakując książki do torby.

            - Może Cię odprowadzę? Idę w tamtą stronę. – popatrzył na nią swoimi szarymi oczami, Lily poczuła się jakby wzrokiem chciał przewiercić ją na wylot. Trochę przeszkadzała jej jego nachalność, jednak po chwili w jej głowie zaświtał znakomity plan.

            - Jasne, czemu nie. – posłała w jego stronę swój najpiękniejszy uśmiech. Odgarnęła długie kasztanowe włosy do tyłu i ruszyła między regałami do wyjścia, wcześniej dbając o to, żeby przejść dokładnie obok stolika Pottera.

            - Lilka! – usłyszała za sobą głos Rogacza.

            - Oh, cześć James, nie zauważyłam Cię. – posłała mu serdeczny uśmiech, jednocześnie ukradkiem obserwując Elaine.

            - Chcesz sama teraz włóczyć się po zamku? Może poczekaj na… - Rogacz nie dokończył, bo zza regału wyłonił się Logan.

            - Dziękuję, nie trzeba. – dobrze wiedziała, że James chciał zaproponować jej, żeby na niego poczekała i żeby razem wrócili do Wieży. – Durie mnie odprowadzi. – uśmiechnęła się do Pottera na pożegnanie, rzucając mu przez ramię bawcie się dobrze. Potter pokręcił głową i wrócił do tłumaczenia swoim koleżankom transmutacji.


***
            - Rosie, możemy porozmawiać? – zapytała cicho rudowłosa, gdy razem z brunetką wieczorem siedziały przed kominkiem w Pokoju Wspólnym Gryfonów.

            - Oczywiście Lily, stało się coś? – McRain podniosła się na kanapie do pozycji siedzącej i uważnie wpatrzyła w rudowłosą. Już na pierwszy rzut oka widać było, że coś trapi Evans. Lily zmarszczyła czoło intensywnie myśląc, kilka razy otworzyła po czym szybko zamknęła buzię jak ryba, której brakuje powietrza.

            - Bo… ja… Nie zauważyłaś, że James ma do mnie jakiś dystans? – brunetka popatrzyła na Lily, jakby nie do końca rozumiejąc o co chodzi przyjaciółce. Rudowłosa widząc to od razu pospieszyła z wyjaśnieniem. – Odkąd zgodziłam się pójść z nim na bal zachowuje się jakoś inaczej w stosunku do mnie, jakby bardziej obojętnie. – Gryfonka widocznie posmutniała. Nie lubiła, gdy ludzie nagle zmieniali do niej nastawienie, zwłaszcza jeżeli był to ktoś dla niej ważny, a Potter w ciągu ostatnich miesięcy stał się jedną z ważniejszych osób.

            - Nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi, ale chyba zawsze tego chciałaś, żeby przestał się Tobą interesować…

            - No, czuję się, tak jakby on po prostu dobił swego i już bym go nie obchodziła. – Evans westchnęła ciężko, po czym powoli podniosła wzrok na swoją przyjaciółkę, która intensywnie się w nią wpatrywała. – Ja chyba go po prostu polubiłam…

            - Ale to świetnie! Wreszcie przestaniecie się kłócić! – ucieszyła się McRain.

            - Nie tak, ja go lubię BARDZIEJ. – rudowłosa położyła wyraźny nacisk na ostatnie słowo, tak, żeby Rosaline dokładnie zrozumiała o co jej chodziło.

            - Ohhhhh… Lily, ale to wspaniale! – pisnęła zachwycona brunetka. – Możecie być razem, Rogacz byłby w siódmym niebie, powinnaś z nim porozmawiać i…

            - Nie, nie. – Ruda szybko ostudziła entuzjazm swojej przyjaciółki. – Ja nie jestem tego pewna, nie wiem, może to tylko chwilowe zauroczenie, ja… ja nie chcę go skrzywdzić tym, że nagle coś sobie ubzdurałam… Myślę, że to mogłoby być gorsze od mojej obojętności, ale ja się już z tym dosyć długo zmagam, ja... Nie mogę o nim przestać myśleć Rose… Nie wiem co robić, to w ogóle nielogiczne! – Lily zakryła dłońmi twarz.

            - Lilka, miłość nie jest logiczna. Chociaż raz zrób to co podpowiada Ci serce, nie myśl co będzie dalej, żyj chwilą. W tych mrocznych czasach, które idą, nikt tak naprawdę nie ma czasu. Może warto spróbować, z Jamesem, on naprawdę Cię kocha Lil, zrobiłby dla Ciebie wszystko. Gdybyś tylko skinęła palcem, skoczyłby w ogień na twoje życzenie! Tylko daj mu szansę udowodnić Ci, jak bardzo Cię kocha…


            - Ale to nie jest takie proste, bo jest jeszcze Durie… – warknęła nieprzekonana Lily. Rosie uniosła do góry jedną brew, nie bardzo wiedząc o co chodzi jej przyjaciółce.

            - Durie? – powtórzyła bezmyślnie za rudowłosą.

            - Kapitan drużyny Puchonów w Quiditchu… on chyba coś do mnie ma…

            - A Ty? – zapytała od razu brunetka, uważnie obserwując przyjaciółkę.

            - No jest przystojny i bardzo szarmancki, umięśniony, kiedyś chciał się nawet ze mną umówić… - nieco odpłynęła Evans.

            - Lilka nie pakuj się po prostu w żadną głupotę, proszę… Nie pogrywaj z nimi, to jest najgorsze co możesz zrobić, zwłaszcza… zwłaszcza, że to nie jest fair wobec Jamesa… - westchnęła ciężko McRain, spuszczając w dół wzrok.

            - O czym Ty mówisz Rosie? – obruszyła się Evans. – Jakie nie fair wobec Jamesa? Przecież my nie jesteśmy razem.

            - Ruda, wiesz o co mi chodzi, będzie wściekły jak się dowie, że kręcisz z Loganem.

            - Trudno! – prychnęła krzyżując ręce na piersi. – Chyba mam prawo do szczęścia i nie muszę mieć na to pozwolenia Pottera.

            - Tak, tak, ale przemyśl to jeszcze. A najlepiej po prostu mi zaufaj i trzymaj się od niego z daleka… - posłała rudowłosej uśmiech, dając jej tym samym do zrozumienia, że rozmowa skończona.


***


            - Jezu nie mogę na was patrzeć. – Lily skrzywiła się, widząc przyssaną do Syriusza Rosie. – No porzygam się za chwilę… - mruknęła pod nosem, stawiając ostatnią kropkę na pożółkłym pergaminie. W tym momencie, w dziurze pod portretem pojawił się James. Szybkim krokiem podszedł do przyjaciół i ignorując zakochaną parę, od razu zwrócił się do Lily.

            - Co to miało być? – zapytał z wyrzutem.

            - Ale, że co? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, nie bardzo rozumiejąc o co mu chodzi.

            - No to!

            - Możesz jaśniej, nie przywykłam do takich obszernych odpowiedzi? – zapytała z wyraźną ironią, unikając jego wzroku, który, dałaby sobie rękę uciąć, że skierowany był na nią.

            - No w bibliotece z Loganem…

            - O co Ci chodzi? – zatrzasnęła książkę leżącą na stoliku i popatrzyła na niego wściekłymi oczyma.

            - O to że szwendasz się z L O G A N E M. – przeliterował nazwisko Puchona, tak, żeby Lily dokładnie zrozumiała o co mu chodzi.

            - No i co w tym złego, bo nie rozumiem? – uniosła brwi do góry, wyczekując od Pottera wyjaśnienia jego nagłego wybuchu.

            - To, że to jest Logan, Durie Logan, który wykorzystuje takie laski jak ty na prawo i lewo. – warknął nie spuszczając z niej wzroku. Był wściekły, znał tego chłopaka nie od dzisiaj, w Quiditcha nigdy nie grał fair. Nigdy też za sobą jakoś specjalnie nie przepadali. Jego dłonie na samą myśl o szatynie zacisnęły się w pięści.

            - Sugerujesz coś? – posłała mu pytające spojrzenie. – Tylko mnie odprowadził, żebym nie szła sama…

            - Tak, dzisiaj odprowadził Cię do wieży, a za tydzień zaprowadzi Cię do swojego łóżka. – prychnął pod nosem, jednak dostatecznie głośno, żeby Evans to usłyszała, po czym z miną małego dziecka, które obraziło się, bo ktoś zabrał mu lizaka, skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

            - Chyba mam prawo robić to na co mam ochotę tak samo jak Ty i Twoja Elaine, a Tobie nic do tego! – warknęła, po czym szybko wybiegła schodami prowadzącymi do dormitorium dziewcząt, wcześniej pakując swoje rzeczy do torby. Przez jej twarz przebiegł cień uśmiechu kiedy opadła na swoje łóżko. Czyli dalej mu na mnie zależy.


***


            - Black, idioto, puść mnie! – wrzeszczała Lily przez śmiech, kiedy Syriusz przerzucił ją sobie przez ramię i pokonał ostatnie schody prowadzące do Sali Wejściowej jednym susem.

            - Nie dam się obrażać, już nigdy nie powiesz o mnie zapchlony kundlu. Kundel? Może, ale na pewno nie zapchlony! – jednym kopnięciem otworzył drzwi wejściowe i wyszedł na zaśnieżone błonia, a tuż za nim Rosie z Potterem. Kilka kroków dalej szedł Peter i Remus.

            - Łapa kretynie! – krzyknęła Evans, lądując w wysokiej zaspie śnieżnej. Perlisty śmiech Rosaline stłumił śnieg okrywający całe błonia.

            - Może to Cię trochę orzeźwi i przejrzysz na oczy, że nie powinnaś się zadawać z takimi typami jak Logan. – Potter wystawił do rudowłosej język, co ta skwitowała jedynie cichym westchnięciem. Popatrzyła na zegarek zapięty na jej nadgarstku. Dochodziła siedemnasta.

            - Powinniśmy się pospieszyć, jeżeli chcemy zdążyć do Hagrida jeszcze przed kolacją, bo takim tempem to nie zajdziemy do niego do jutra... – Lunatyk, spojrzał na przyjaciół, po czym ruszył przodem do chatki gajowego, gdzie z kominka unosił się ciemnoszary dym. Syriusz zastukał w drzwi potężną kołatką. Po krótkiej chwili, drzwi uchyliły się, a w szparze pojawiła się włochata głowa Hagrida.

            - Cholibka dzieciaki, jak ja żem tęsknił za wami! Wchodźcie, wchodźcie upiekłem ciasteczka dla was, już stawiam wodę na herbatkę. – przyjaciele zrzucili wierzchnie okrycia i rozsiedli się dookoła wielkiego stołu, stojącego na samym środku izby. Hagrid przed każdym z nich postawił kubek wielkości miski, wypełniony gorącą herbatą, a znad ognia zdjął ogromną brytfankę, na której piekły się ciasteczka, które swoim wyglądem nie zachęcały do jedzenia.

            - Co u Ciebie słychać Hagridzie? – zagadnęła Rosie, upijając ze swojej ‘filiżanki’ spory łyk bursztynowego płynu. Uwielbiała tu przychodzić. Zawsze wydawało jej się, że w tej niewielkiej chatce czas płynie znacznie wolniej. Hagrid zawsze chętnie wysłuchiwał jej narzekań na wszystkich i na wszystko. Nie mogła wyobrazić sobie swojego życia po ukończeniu Hogwartu, bez tego zamku, bez profesorów, bez Hagrida. Nie chciała stąd wyjeżdżać, wolałaby zostać tu na zawsze. Czuła się jakby w Hogwarcie nic jej nie groziło, a gdyby tylko przekroczyła bramę zamku to spotkałoby ją jakieś straszne nieszczęście. Doskonale zdawała sobie sprawę, że teraz idą ciężkie, ciemne czasy i już nikt nigdzie nie będzie czuł się bezpieczny. Starała się o tym nie myśleć jednak codzienne artykuły w gazetach o kolejnych morderstwach nie pozwalały jej na beztroskę. Z pierwszych stron Proroka Codziennego nie znikały zdjęcia mrocznego znaku nad różnymi miejscami: domami, szkołami, sklepami, ulicami a nawet nad mugolskim przedszkolem. Prorok Wieczorny prowadził skrupulatną ewidencję liczby morderstw, która była gorzej niż przerażająca. Z zamyślenia wyrwała ją ciepła dłoń Syriusza, która zacisnęła się lekko na jej palcach. Spojrzała na jego twarz. Posłał jej delikatny uśmiech, który prędko odwzajemniła. Cieszyła się, że miała Blacka przy swoim boku. Nie wiedziała tylko jak mocno ten niesforny huncwot należy do niej i jak długo zamierza z nią być. Czy będzie kolejną zabawką w jego rękach? Nie znała odpowiedzi na to pytanie. Pragnęła by tak nie było, pragnęła by Łapa czuł do niej chociaż w połowie to co ona czuła do niego, jednak wiedziała, że nie może oczekiwać od niego zbyt wiele. Postanowiła, że da mu czas, że nie będzie naciskała. Chłopak pogładził wierzch jej dłoni swoim kciukiem, a w jego oczach koloru burzowego nieba, rozbłysły wesołe iskierki, które od razu odwróciły uwagę dziewczyny od rozmyślań nad czekającą ich ciemną przyszłością.

6 komentarzy :

  1. Sądzę że rozdział jest cudowny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba :-) Zaprasza ponownie, kolejna część już niebawem!

      Buziaki,
      Cyziulka

      Usuń
  2. Wspaniale piszesz :) Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :-) Sama, poniekąd jestem zadowolona z tego rozdziału, jednak teraz na to patrząc, poprawiłabym jeszcze kilka rzeczy.

      Buziaki,
      Cyziulka

      Usuń
  3. Uh, zabiję się! Napisałam kilka minut komentarz i się nie dodał... Boże. Dobra, piszę po raz drugi :p

    Widzę, że wszyscy mieli ciekawą noc.. chociaż "ciekawa" to chyba za mało powiedziane haha :D Nawet Peter. A swoją drogą to ciekawa jestem, jak rozegrasz to z nim. Na pewno zupełnie inaczej niż u mnie, bo na razie nie widzę, żeby miotały nim jakieś wyrzuty sumienia ;p
    Haha, Boże, kocham tego pajaca, Syriusza! <3 Takie tam na go przy przyjacielu i przyjaciółce ;d. Ale gdybym ja tam była zamiast Lily, to bym nie miała raczej żadnych przeciwwskazań :D :D
    Eee, co niby James robił z tymi laskami? haha xd W sumie to sie nie dziwie Lily, też bym pewnie była zazdrosna i na pewno zrobiłabym tak jak ona :p
    Uwielbiam zazdrosnego Jamesa <3 Jest wtedy taki uroczy ;3 W sumie jak się złości to też ;D
    Bez wahania mogę powiedzieć, że rozdział mi się bardzo podoba :D. I w sumie, jak czytałam te wszystkie rozdziały od początku, tj. no jak zaczynałam to w ogole czytać, to teraz zauwazyłam, że chyba styl Ci się poprawił, rozwinął. Coś takiego. I kreowane przez Ciebie postacie są bardziej też chyba rozwinięte. Ogólnie idziesz do przodu! :D
    Jedynie tam gdzieś wkradł Ci się błąd, bo zamiast "ci" napisałas "Ci". Ale juz nie pamiętam gdzie :p
    Całuję i czekam na kolejny rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A byłam przekonana, że ogarnęłam już opcję "odpowiedz" :P hahahaha

      Peter, będzie się pojawiał, jednak nie planuję jego postaci rozwinąć, aż tak, mam znacznie ambitniejsze plany co do Rosie. Już od początku jak kreowałam tę postać, jeszcze na poprzednich blogach, wiedziałam, że Rose jest kimś więcej niż tylko przyjaciółką Lily. Szkoda tylko, że nigdy nie udało mi się wytrwać do momentu, w którym dobrze mogłam rozwinąć jej osobę i historię, której była częścią. Myślę, że to będzie dosyć ciekawe, bo mam w planach wyjaśnienie dlaczego mieszka tylko i wyłącznie z babcią :) Faktycznie Peter nie ma wyrzutów sumienia, przynajmniej na razie, a co będzie to się okaże, w końcu jeżeli stać go było na takie posunięcie, to jest nieprzewidywalny :D
      Ja też nie miałabym nic przeciwko, gdyby taki Syriusz paradował przede mną w stroju Adama. Ba! Wręcz przeciwnie :D Chciałam tą zazdrością Lily pokazać, że Potter nie jest dla niej obojętny i zrobić ładne wprowadzenie do kolejnych rozdziałów. Tak serio to miałam dla nich trochę inne plany, ale o 3 w nocy natchnęła mnie wena i historia toczy się w trochę innym stylu :P Ja tą zazdrość Jamesa uwielbiam, ale jak się złości, to mogłabym go zjeść :333

      Możliwe, że gdzieś tam się pojawia "Ci", bo 'siedemnastka' była pisana w części, zanim mnie uświadomiłaś :D Część 18 także, ale czytałam ją kilka razy i nie znalazłam błędu, więc może chociaż ona będzie bezbłędna ;)

      Cieszę się, że widzisz mój rozwój, bo ja ostatnio doszłam do wniosku, że się pogrążam hahaha, ale to chyba dlatego, że długo nie pisałam i od nowa musiałam dojść do wprawy :P O to mi właśnie chodziło, chciałam żeby moje postaci były żywe, że tak powiem, trójwymiarowe, a nie tylko 'na papierze'. Nie spodziewałam się, że to już i że to widać :D

      Dziękuję za tyle miłych słów i zapraszam na rozdział 18, który powinien pojawić się w ciągu kilku godzin!

      Buziaczki!
      Cyziulka

      Usuń