.

wtorek, 15 lipca 2014

ROZDZIAŁ XVI


 Przeżyłam kryzys weny twórczej, operację ręki, wróciłam. Na jak długo? Zobaczę, mam nadzieję, że już do końca. Dzisiaj oddaję wam pod opiekę rozdział, z którego miałam być cholernie zadowolona, a wyszło jak zwykle: N I J A K.
Nie ma tu wszystkiego co chciałam ująć, a to co ujęłam nie wygląda tak jak chciałam żeby wyglądało.
Lepiej nie potrafię ;)

PS włączcie sobie coś romantycznego, albo włączcie coś z tego:
PISAŁAM PRZY:
A końcowe części przy:
Michael Buble - Sway 'salsa version' (swoją drogą czemu "salsa version" skoro to jest cza cza?)

TAK, WIĘC ZOSTAWIAM WAS Z TYM, DO NASTĘPNEGO RAZU! :*



            - Denerwuję się…

            - Łapo Ty?! A co ja mam powiedzieć?! Potter przygładził włosy, które były uczesane i nie sterczały jak zwykle, każdy w inną stronę.

            - Umrę za chwilę, Rogacz! Dlaczego baby zawsze muszą się spóźniać?! – właśnie wtedy na schodach prowadzących do Pokoju Wspólnego Gryfonów, pojawiły się one. Rosie ubrana była w długą, obcisłą suknię na ramiączkach w kolorze burzowego nieba. Materiał z każdym ruchem brunetki połyskiwał niczym lustro, a cienki pasek z kokardką odcinający kreację pod biustem, uwydatniał jej krągłości. Na szyi zawieszoną miała dużą kolię ze srebra, którą częściowo przykrywały włosy kaskadami fal opadające na ramiona i kończące swoją wędrówkę dopiero w okolicy talii. Chociaż trudno w to uwierzyć, że ktoś mógł wyglądać piękniej, to rudowłosa wszystkie swoje rywalki rozłożyła na łopatki. Miała na sobie kremową suknię bez rękawów, która sięgała kilkoma warstwami cienkiego tiulu aż do samej ziemi. Sprawiała wrażenie jakby ktoś od samej góry obsypał ją złotem. Górna część kreacji cała wyszyta była złotymi cekinami, a dolną część pokrywały pojedyncze diamenciki. Pasek z prawdziwymi cyrkoniami, podkreślał talię Evans. Jej jedyną biżuterią były małe złote kolczyki i naszyjnik, który dostała w prezencie bożonarodzeniowym. Włosy upięty miała w luźny kok, z którego wypuściła kilka kasztanowych loków, a mocny makijaż oczu sprawiał, że powietrze grzęzło w płucach nie tylko mężczyznom, ale również i zazdrosnym uczennicom. Potter nie mógł oderwać wzroku od swojej partnerki. Sprawiała wrażenie jakby unosiła się kilka centymetrów nad ziemią, jakby szybowała w powietrzu. Odchyliła do tyłu smukłe ramiona pokonując ostatni stopień schodów.

            - Wyglądacie… - zaczął Syriusz, wodząc wzrokiem po zgrabnej sylwetce McRain, na co brunetka spłonęła rumieńcem.

            - …niesamowicie. – dokończył za niego Potter, podając rudowłosej ramię. Ruszyli Wielkimi Schodami do Sali Wejściowej, w której zgromadziło się tak wielu mieszkańców Hogwartu, że ledwo można było się po niej poruszać.

            - Remus! – Rosie pomachała do szatyna. U jego boku stała średniego wzrostu chuda blondynka o dużych brązowych oczach. Ubrana w długą srebrną suknię wyglądała jak czystej krwii willa. Rosie zmierzyła Krukonkę uważnym spojrzeniem. Sprawiała wrażenie miłej, jednak bił od niej niewysłowiony chłód. Spojrzała na Remusa. Jego twarz była tak rozpromieniona, że jej wątpliwości co do blondynki rozwiały się momentalnie.

            - Jestem Peregrine Palin. – przedstawiła się, a na jej twarzy pojawił się subtelny uśmiech. Nie zdążyli zamienić z nią nawet słowa, bo drzwi Wielkiej Sali otworzyły się i uczniowie powoli zaczęli wtłaczać się do środka. Syriusz i Rosie weszli zaraz za Remusem.

- Zaczekaj. – Lily ścisnęła Rogacza za ramię. Wspięła się na palce i poczochrała mu włosy. –Tak jest lepiej. - James spojrzał na nią zdziwiony, na co ta tylko uśmiechnęła się promiennie i pociągnęła go do Wielkiej Sali. Pomieszczenie wyglądało zupełnie inaczej niż zwykle, zniknęło pięć długich stołów, a w ich miejsce pojawiły się setki małych okrągłych stolików przykrytych obrusami. Na każdym z nich stały piękne kwiaty i paliły się świeczki. Potężne zielone choinki zmieniły swój kolor na szarosrebrny, podobnie jak cała sala. Podłoga wyglądała jak tafla lodu, a nad nią, bezpośrednio pod zaczarowanym sklepieniem, które teraz było usłane gwiazdami, lewitowały setki świeczek, oświetlające Wielką Salę.
Huncwoci zajęli stolik pod ścianą.

- O Rogaś, widzę, że jednak wróciłeś do stanu dawnej świetności! – zażartował Black, wymownie spoglądając na kruczoczarne rozczochrane włosy Pottera. Rogacz przytaknął z uśmiechem i puścił oczko do rudowłosej. Wkrótce dołączył do nich Peter z uroczą szatynką ubraną w cytrynowożółtą sukienkę do kolan i wysokie szpilki w kolorze dojrzałej pomarańczy. Nazywała się Liza Hendelstone i była Puchonką. Syriusz razem z Jamesem dla każdego przynieśli szklaneczkę ponczu.

            - Moi Drodzy! – zaczął dyrektor szkoły, wychodząc na sam środek Sali. Wśród uczniów zapanowała cisza. – Jeszcze raz chciałem wam życzyć wesołych świąt, a teraz dłużej nie przeciągając, BAWMY SIĘ! – zespół stojący na specjalnie wyczarowanym na tę okazję podeście, zaczął grać pierwszą piosenkę. Popłynęły pierwsze nuty grane na pianinie a zaraz za nim włączyły się skrzypce. Syriusz od razu porwał Rosie w odległy kąt Wielkiej Sali, a Remus i Peregrine zajęli się beztroską rozmową. Peter po długich spekulacjach ze swoją partnerką, wreszcie dał się namówić na wspólny taniec.

            - To może my też zatańczymy? – rudowłosą z zamysłu wyrwał aksamitny głos Jamesa, który zadźwięczał tuż nad jej głową. Podniosła wzrok i złapała jego wyciągniętą dłoń. Dała się poprowadzić chłopakowi na sam środek parkietu. James objął Lily lewą ręką w talii i delikatnie przyciągnął do siebie, nie spuszczając wzroku z jej twarzy. Evans poczuła się trochę niezręcznie, gdy znalazła się tak blisko bruneta. Serce przyspieszyło swój rytm, a gdy Ruda zorientowała się, że będąc w takiej odległości od Pottera, on bez problemu może to poczuć, spłonęła lekkim rumieńcem. Chłopak ujął jej delikatną dłoń w swoją, zaczęli wolno kiwać się na boki w rytm muzyki.

            - Pięknie wyglądasz jak się rumienisz. – zadrżała, gdy usłyszała jego zachrypnięty głos tuż przy jej uchu. Nieśmiało podniosła wzrok na jego twarz. Jej oczy spotkały się z jego brązowymi tęczówkami. Zanim zdążyła coś powiedzieć on odezwał się ponownie. – Mam nadzieję, że spodobał Ci się prezent. – delikatnie ujął w dłoń małe serduszko i obrócił kciukiem na drugą stronę. Na jego powierzchni zalśniły dwie literki J.P. . Uśmiechnął się sam do siebie.

            - Właśnie chciałam z Tobą o tym porozmawiać. – uśmiechnęła się delikatnie. – Bo, naprawdę on jest piękny, ale zdecydowanie za drogi, ja chyba nie mogę go przyjąć…

            - Lilka, posłuchaj mnie… - zaczął poważnie. - …chciałem Ci go kupić, więc kupiłem

            - Ja wiem, wiem, ale takie prezenty mógłbyś robić swojej dziewczynie, a nie mi, ja…ja nie mogę Ci nic zagwarantować. – uśmiechnął się jedynie i mocniej ścisnął ją ręką w talii.

***

Zbliżył twarz do jej twarzy. W jego nozdrza uderzył słodki zapach jej perfum, jej ciepły oddech owionął jego policzek. Spojrzał głęboko w jej niebieskie oczy, błyszczały teraz znacznie bardziej, a na jej twarzy wykwitły delikatne rumieńce. W ich głowach szumiało od nadmiaru ponczu zmieszanego z kilkoma łykami ognistej whisky, a serca odstawiały dzikie tańce wewnątrz klatki piersiowej. Najpierw lekko musnął swoimi wargami jej brzoskwiniowe usta, czekając na odpowiedź. Kąciki jego ust powędrowały w górę, gdy Rosie z zapałem oddała pocałunek. Dotknął dłonią jej policzka, rozkoszując się jej bliskością.

***

            - O Boże, jak się zmachałam! – na krzesło obok Lily opadła Rosaline, policzki miała zaróżowione od tańca, a włosy już dawno się rozprostowały. Upiła duży łyk ponczu ze szklanki rudowłosej. Evans posłała jej jedynie uśmiech pełen politowania.

            - Chyba Syriusz Cię tak wymęczył… - wzrok rudowłosej powędrował w kierunku dwóch brunetów, stojących w odległym kącie Wielkiej Sali i rozmawiających o czymś. Rosaline, o ile to możliwe, zarumieniła się jeszcze bardziej, widząc wymowny wzrok Evans.

            - No co?! On świetnie całuje, ma takie miękkie usta, umięśniony tors… - rozmarzyła się McRain. Lily skrzywiła się lekko, nigdy nie myślała o Syriuszu jak o mężczyźnie. – Swoją drogą, też powinnaś wykorzystać kilka chwil podczas dzisiejszego wieczoru – mruknęła brunetka, uśmiechając się zawadiacko do zielonookiej. Ta tylko wywróciła oczami.

            - Mogę Pannę prosić do tańca? Chyba, że mam już mówić Pani Black? – Remus zachichotał wystawiając w stronę Rosie swoją dłoń. McRain chwyciła ją rumieniąc się jednocześnie. Dała poprowadzić się przyjacielowi na parkiet. Kołysali się w rytm muzyki.

            - A gdzie Twoja partnerka? – zapytała cichutko.

            - Tańczy ze swoim bratem. – uśmiechnął się, przytulając ją delikatnie do siebie. – A Twój partner?

            - Zniknął gdzieś z Jamesem pół godziny temu… ale to chyba dobrze, zamęczyłby mnie! – zachichotała rumieniąc się lekko.

            - Mam nadzieję tylko, że będziesz z nim szczęśliwa. – mruknął wprost do jej ucha.

            - Ale ja nie mam zamiaru z nim być! – warknęła urażona, prostując się sztywno w objęciach chłopaka. – Och, no to nie jest takie proste… ale on cholernie mi się podoba. – rozluźniła się znacznie i położyła głowę na ramieniu szatyna.

            - Wiem Rose, ja wiem. – uśmiechnął się delikatnie oplatając brunetkę ręka w talii.

***

Uśmiechnęła się widząc Rosaline w towarzystwie Remusa, wzrokiem znalazła także Petera ze swoją wyjątkowo ładną partnerką, ale jej żołądek znalazł się gdzieś w okolicach gardła, gdy blondyn zachłannie pocałował dziewczynę. W kącie Sali Black niewinnie flirtował z jakąś szatynką, co rudowłosa skwitowała jedynie cichym westchnięciem, jej oczy mimowolnie w tłumie szukały tylko jednej osoby. Zobaczyła go, tańczył z czarnowłosą Krukonką. Uśmiechał się promiennie, wpatrując się uważnie w twarz swojej partnerki, która zdawała się nie przestawać mówić. Serce Rudej lekko ją zakuło, na myśl, że przed chwilą to z nią tańczył w TEN sposób, to ją TAK obejmował w talii, to na nią patrzył w TAKI sposób. W jednym momencie Lily zapałała niechęcią do wysokiej, zgrabnej czarnowłosej dziewczyny, z którą w środy miała zaklęcia. Gdy Potter obracał się z dziewczyną w tańcu, pole widzenia zasłonił jej ktoś inny. Podniosła oczy na jego twarz, a jej usta wygięły się w wyrazie niechęci.

            - Zatańczymy? – Severus wyciągnął do niej dłoń. Evans popatrzyła na niego. Wyglądał zupełnie inaczej niż na co dzień. W dokładnie wypastowanych butach i eleganckiej wyjściowej szacie wyglądał zupełnie jak nie on. Jedynie włosy wciąż pozostawały tłuste, nos zagięty, a skóra ziemista. Niewiele myśląc, chwyciła dłoń chłopaka, jego długie kościste palce zamknęły się na jej dłoni, dając jej dziwne uczucie, poczuła się bardzo nieswojo. Przez jego twarz przemknął cień uśmiechu, poprowadził ją na środek parkiety. Dziewczyna pozwoliła się objąć w talii, zachowując jednak pewien dystans od Ślizgona. To nie był ten strach, który odczuwała przed chwilą tańcząc z Potterem, przy nim była rozluźniona, a Snape wywoływał u niej niewysłowiony niepokój. Czuła się jakby zaraz miał trzasnąć ją jakąś groźną klątwą. Bała się go. Kołysali się chwilę w rytm muzyki w zupełnej ciszy. Rudowłosa wpatrywała się ponad ramieniem chłopaka w parę tańczącą za nimi. Odwrócił się. Ich oczy się spotkały. Lily natychmiast spuściła wzrok, rumieniąc się lekko. Szok, którego doznał Potter niemalże go sparaliżował. Jego wzrok wciąż błądził za rudowłosą przytuloną do Smarka, nawet nie próbował udawać, że słucha tego co do powiedzenia ma mu Elaine.

            - Chciałbym Cię przeprosić… - zaczął łagodnie Ślizgon. Lily zdębiała. Na jej twarz wpłynął grymas. - …ja, ja nie wiem co mnie wtedy opętało. – jego ręce drżały, a głos się łamał.

            - Ja doskonale wiem, Severusie. To Twoi nowi przyjaciele, Ci którzy maczają się w Czarnej Magii. Myślałam, że się przyjaźnimy Snape…

            - Bo tak było! – przerwał jej chłopak. Rudowłosa prychnęła z dezaprobatą.

            - Masz rację, było. Całe szczęście dla mnie. – wyrwała się z uścisku chłopaka i prędko zostawiła go samego, odwracając się na pięcie. Uśmiechnęła się, dumna z siebie, że udało jej się nie wybuchnąć złością. Skierowała swoje kroki w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.

            - Ej Ruda, już mnie zostawiasz?! – z jej prawej strony zadźwięczał głos Rogacza. Spojrzała na niego uważnie. Oczy szkliły mu się niemiłosiernie a włosy sterczały znacznie bardziej niż na co dzień. To mogło oznaczać tylko jedno. – Czego chciał od Ciebie Smark? – zapytał groźnie, a jego dłonie zacisnęły się w pięści. Rudowłosa machnęła jedynie ręką, dając chłopakowi do zrozumienia, że nic ważnego to nie było. - Chodź to dam Ci coś fajnego. – uśmiechnął się czekając na jej reakcję. Mimo, że przed chwilą była na niego wściekła, że tańczył z tą dziewczyną, to teraz nie była w stanie dłużej się na niego złościć. Podążyła za chłopakiem do składzika na miotły, który znajdował się w Sali Wejściowej. Weszli tam. Pomieszczenie było niesamowicie ciasne, ledwo mieścili się tam we dwójkę. W kanciapie było tak ciemno, że Lily prawie nie widziała twarzy Jamesa mimo, że stał od niej nie więcej niż stopę.

            - Masz. – wręczył jej do ręki butelkę wypełnioną bursztynowym płynem. Evans spojrzała na nią, później na Jamesa, a później znowu na Ognistą Whisky. – No pij, alkohol się ulatnia! – ponaglił ją. Rudowłosa jeszcze raz rzuciła niepewne spojrzenie w stronę bruneta, jakby bojąc się, że jak tylko się upije, to Rogacz się na nią rzuci. Trudno. Raz się żyje. Upiła spory łyk. Skrzywiła się czując smak alkoholu w ustach, jednak przyjemne ciepło, które ogarnęło jej ciało odwróciło uwagę od nieprzyjemnego smaku.

            - Mówiłem, że będzie dobre. – skwitował, gdy Ruda upiła kolejny już raz z butelki.

            - Wcale tak nie powiedziałeś! – zarzekła się szybko, na co chłopak tylko wywrócił oczami. Szybko wrócili do Wielkiej Sali, gdzie teraz rozbrzmiała szybka muzyka. James prędko porwał dziewczynę w ramiona. Tańczyli dziko skacząc pośród innych par. Lily zaśmiała się perliście, gdy Potter kręcił biodrami niczym rasowy tancerz.

            - A gdzie Syriusz i Rosie? – zapytała Evans, starając się przekrzyczeć muzykę.

            - Na pewno się nie nudzą. – odparł tajemniczo, a jego oczy niebezpiecznie zabłysły. Gdy tylko usłyszał pierwsze dźwięki melodii salsy od razu porwał rudowłosą w ramiona. Alkohol szumiał w jej głowie i mimo, że nogi bolały ją niemiłosiernie, to nie miała zamiaru szybko wrócić do dormitorium.

***
            - Czekaj, odprowadzę Cię. – James posłał rudowłosej promienny uśmiech. Evans spojrzał na zegar wiszący w Pokoju Wspólnym Gryfonów, który wskazywał piątą trzydzieści. Z Wielkiej Sali wyszli jako ostatni, Rosaline z Syriuszem zniknęli gdzieś kilka godzin wcześniej, a Remus z Peregrine poszli po drugiej w nocy do dormitorium dziewczyny. Najbardziej zszokował ich Peter, który oznajmił, że dzisiaj to on zajmuje Pokój Życzeń. Lily zachichotała cicho słysząc jęki dochodzące z jej dormitorium.

            - Chyba nici z mojego snu. – mruknęła cicho. Potter zbliżył się do niej niebezpiecznie blisko. Spojrzała na niego uważnie. Gdyby nie fakt, że wypili z Rogaczem całą butelkę Ognistej Whisky, prawdopodobnie uciekłaby teraz gdzie pieprz rośnie, lub zagroziła mu, że jak się nie odsunie to walnie go jakąś okropną klątwą. Jednak wolała zaczekać na ruch chłopaka. Jakie było jej zdziwienie, kiedy brunet nachylił się i złożył delikatny pocałunek na jej policzku. Na jej usta cisnęło się krótkie tylko tyle?! Jednak nic nie powiedziała, zaskoczona postawą chłopaka.

            - Gdyby nie fakt, że jesteś pijana, rzuciłbym się na Ciebie i namiętnie całował przez następne trzy godziny. – Lily spłonęła szkarłatnym rumieńcem, a chłopak widząc jej zażenowanie tylko uśmiechnął się z satysfakcją. Nawet taka pijana, zmęczona po całonocnym szaleństwie była piękna. – Możemy spać w moim dormitorium. – mrugnął do niej. – Na osobnych łóżkach! – dodał widząc jej zdezorientowany wyraz twarzy.

7 komentarzy :

  1. Piekny ;) kocham twoj blog ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ej, bo ja to jednak głupia jestem XD nie zauważyłam tych dwóch rozdziałów, myślałam, że jest tlyko 14... Boże... już je czytam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak coś to skomentowałam 14... XD a tu zaraz wrócę, więc spokojnie :p

      Usuń
    2. No dobra, już jestem ;p
      Lily jednak dowiedziała się szybciej kim jest Tajemniczy Wielbiciel niż myślałam. Ale to w sumie dobrze ^^. Teraz będzie miała nieco inne spojrzenie na Jamesa. Tylko... Co on do cholery robił z tą Krukonką? No w sumie, niby mówił, że przecież nie muszą całego balu spędzić razem, ale... I tak jestem zła; tak jak Lily XD
      Myślałam, że jak Severus poprosił ją do tańca to będzie próbował w jakiś sposób ją ostrzec, a tu nic...
      I jeszcze James. Jak on ją zabrał do tego schowka to się bałam, że to tak naprawdę jakiś Ślizgon, który za pomocą eliksiru zamienił się w Pottera i ma zamiar coś zrobić Lily... Ale to na szczęście tylko Rogaś, który sprowadza naszą Panią Prefekt na złą drogę :-P
      Boże, strasznie podobała mi się końcówka, kiedy on jej w ogóle do niczego nie zmusił i zachowywał się moim zdaniem, uroczo ;)
      A tak poza tym, to wykryłam jeden, znaczący błąd :) W dialogach piszesz zwroty typu cię, ty, etc. Z wielkiej litery i to jest błąd. Tak się tylko pisze w listach i tym podobnych, kiedy bezpośrednio Ty zwracasz się do kogos ;).
      Całuję i czekam na kolejny rozdział,
      Luie ;)

      Usuń
    3. HA! Wiedziałam! Wiedziałam, że nie powinnam pisać zwrotów grzecznościowych z wielkiej litery! Dobra, od 18 rozdziału to się zmieni :D WRESZCIE KTOŚ MNIE UŚWIADOMIŁ!

      Ani Rogacza ani Lilki za mocno nie skrzywdzę, chociaż co poniektórych zdarzy mi się trochę poturbować, ale na pewno Ruda nie będzie biła Pottera, ani on tym bardziej jej :D Aczkolwiek, troszkę jeszcze się będą szukać nawzajem i ociupinkę jeszcze na siebie się pozłoszczą i pofukają :D James też nie da z siebie robić takiego zakochanego głupka i pokaże Lilce co potrafi, taki mam plan przynajmniej haha. Ja w ogóle nie lubię jak oni się kłócą i jak na siebie nadają, bo ja cały czas mam przeczucie, że oni są dla siebie idealnie stworzeni, a krzywdy na pewno im nie zrobię.

      Muszę znaleźć tę scenę z tym Severusem i Lily wtulającą się w Rogasia i sobie ją przeczytać, lubię się czasami dowartościować fragmentami, które mi wyszły :P

      Tak, mojego Tajemniczego Wielbiciela szybko rozgryzłaś, najpierw miał to być Potter, później kto inny jak wymyśliłam inną historię na ich złączenie (faktycznie później legło to w gruzach, bo James zbyt spokojnie podszedł do tej sprawy), Rogacz miał się ujawnić, a Lily miała mu się rzucić w ramiona i wyznać szaleńczą miłość, no ale mam dla nich inny plan, który muszą zaakceptować, niestety :D Poza tym, nikt inny nie może podrywać Dżejmsowej Lily <3

      Cieszę się, że zauważyłaś to co chciałam pokazać, że właśnie James jest jaki jest, zabawowy, dowcipny, trochę arogancki i czasami niemiły, ale dla Lilki zawsze i niezmiennie jest delikatny, czuły, odnosi się do niej jak do swojego bóstwa, tak właśnie subtelnie, jakby była tak delikatna, że jego gorsze słowo miałoby ją zmieść z powierzchni globu. (swoją drogą, całkiem nieźle wyszedł mi ten opis, kto wie czy gdzieś, kiedyś przypadkiem nie użyję podobnych słów w rozdziale... hhahahah :D).
      No właśnie, ta moja Lily jest taka miła dla tego Jamesa i wszystkich dookoła, ale biada temu kto wyprowadzi ją z równowagi ojojoj.

      Nie tylko Rogaś sprowadza ją na złą drogę, bo sama pani prefekt święta nie jest :D

      Co do schowka, Jamesa i eliksiru, to tak myślałam czy by coś nie namieszać, ale postanowiłam, że uczynię ten wieczór jednym z milszych w tym opowiadaniu! A niech mają! Niech znają moją dobroć!

      No ale patrz jak u mnie jest dobrze, napisałaś, że cieszyłabyś się gdybym dodała rozdział piętnasty BUM! nawet nie zauważyłaś kiedy pojawiły się dwa następne! Na tym blogu spełniają się marzenia :D

      Biorę się, za Twoje opowiadanie i chyba czas opublikować 'siedemnastkę' chociaż cały czas się waham z tą fabułą, no zobaczymy!

      Dobrze, że mówisz, że nie zauważyłaś dwóch pozostałych, bo nie wrzuciłam ich do Spisu Treści, już to robię od razu! :O :O :O

      Kocham,
      Cyziulka

      PS. Zdradzę Ci, że na samym końcu opowiadania już będą razem ;)

      EDIT: Chyba nigdy nie ogarnę opcji "odpowiedz" ehhhhh....

      Usuń
    4. Przypomniał mi się taki blog, gdzie Lily była z innym chłopakiem i była w nim zakochana i w ogóle, a Rogaś... miał takie złamane serce. Boże, ja aż nie czytałam tego bloga, tak bardzo szkod ami było Rogasia,. Jak można nie połączyć ich razem?!
      Haha, u Ciebie to chyba w ogóle jakaś magia działa :p
      O właśnie, chciałam wspomnieć o tym, że nie ma ich w Spisie ;D

      Całuję,
      Luie

      PS No oczywiście, że będą razem. Nie wiem, co bym Ci zrobiła gdyby nie byli :p

      Usuń
    5. Ja kiedyś czytałam bloga, gdzie Lily była z Syriuszem! :O Ciekawe doświadczenie i dosyć oryginalne połączenie, ale chyba nie dla mnie, swoją drogą, nie lubię takich połączeń, ale dziewczyna pisała tak cudownie, tak lekko, że uwielbiałam to czytać, ale załamany Rogacz był najgorszym co mogło mnie spotkać :C
      Kiedyś miałam też przebłyski żeby wpleść romans Syriusza z Lilką, ale później wyobraziłam sobie mnie z moim przyjacielem... i odechciało mi się tego hahaha :P

      Buziaki,
      Cyziulka

      Usuń